Tracą fundusze – bo nie ma komu pomagać.
Oddają dotację dla bezrobotnych. Bytomski Urząd Pracy – zwraca blisko 2 miliony złotych, które otrzymał na programy dla młodych ludzi. Te miały iść na szkolenia, założenie własnej działalności i staże. Jak chcą urzędnicy, pieniędzy i tak jest dużo – i nie ma jak ich spożytkować. Chodzi przede wszystkim o organizowanie staży, zaznacza pełniąca obowiązki dyrektora, Iwona Szczudło.
„Bezrobotny na stażu musi być przynajmniej trzy miesiące. Praktycznie po wrześniu, nie da się już wysyłać nie tylko młodzieży ale każdego bezrobotnego na staż. W związku z powyższym, środki które w tej części pozostały, wiemy, że nie będą wydatkowane”.
Prawda jest też taka, że nie wszyscy chcą z pomocy skorzystać, dodaje Szczudło.
„Zauważamy wyraźnie spadek motywacji do podjęcia zatrudnienia. W tym roku po raz pierwszy nam się zdążyło, że zawarliśmy umowy z pracodawcą na aktywizację naszych bezrobotnych i niestety nie udało się dobrać tych bezrobotnych. Prawdą jest, że większość ofert pracy to te, w których pracodawcy płacą wynagrodzenie minimalne”.
Sprawa dziwi przede wszystkim samych zainteresowanych. Najgorsze jest to, że oferty pracy nam nie pasują, zaznaczają pytani przez naszego reportera młodzi bezrobotni z Bytomia.
„Jest dużo osób, które szukają pracy i skorzystałyby z takich kursów, ja też bym skorzystał – na przykład kurs kasy fiskalnej czy wózek widłowy.
Bardzo dużo ofert pracy, ale są to prace śmieciowe. Mój mąż miał kiedyś działalność gospodarczą, mógł być kierownikiem budowy, a dostaje umowę śmieciową za 1200 złotych”.
Obecnie stopa bezrobocia w Bytomiu wynosi ponad 15 procent. Wśród młodych do 30 roku życia – to ponad 20 procent.
Bytom należy do czołówki miast w naszym regionie, które pozyskuje najwięcej ofert pracy. W 2014 było ich 4359, w 2015 – 5125, a w I półroczu 2016 – 2 645. Jak wynika z protokołu Najwyższej Izby Kontroli, Bytom należy do powiatów realizujących największą liczbę projektów mających na celu rewitalizację obszarów zdegradowanych.